Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bernard Werber: Musimy przestać osądzać innych ludzi [rozmowa naszemiasto.pl]

Kinga Czernichowska
Na podstawie książek Bernarda Werbera powstały sztuki teatralne, opowiadania, filmy krótkometrażowe i scenariusze do komiksów. Z pisarzem o tym, czego ludzie mogą nauczyć się od mrówek, rozmawialiśmy podczas Warszawskich Targów Książki.

Bernard Werber to jeden z najpopularniejszych współczesnych francuskich pisarzy. Urodził się w 1961 roku w Tuluzie. Od wczesnego dzieciństwa wykazywał zainteresowania humanistyczne i przyrodnicze. Ukończył Wyższą Szkołę Dziennikarstwa w Paryżu, studiował też prawo oraz kryminologię w Tuluzie. Po otrzymaniu nagrody dla najlepszego młodego reportera fundacji News wyjechał na stypendium na Wybrzeże Kości Słoniowej, gdzie zafascynowany cywilizacją mrówek, badał ich życie i zwyczaje. W latach 1984–1990 prowadził rubrykę naukową w „Nouvel Observateur”.

W 1991 wydał Imperium mrówek, powieść stała się światowym bestsellerem i doczekała się kontynuacji: "Dzień mrówek" i "Rewolucja mrówek". Trylogia o mrówkach sprzedała się na całym świecie w nakładzie 20 milionów egzemplarzy. Werber jest niezwykle popularny w Rosji i krajach azjatyckich.

W Polsce nakładem Wydawnictwa Sonia Draga ukazały się m.in. powieści z cyklu „Tanatonauci” czy "Gwiezdny motyl", a w przygotowaniu są kolejne.

Prowadził Pan badania na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Co najbardziej odróżnia świat mrówek od świata ludzi?

Pierwszą cechą, która uderza, jest to, że świat mrówek jest znacznie starszy od świata ludzkiego. Mrówki istnieją od 125 mln lat, my zaledwie od 7. Poza tym jest to sfeminizowany świat. Tylko 10 proc. to osobniki męskie. Poza tym mrówki komunikują się między sobą zdecydowanie lepiej niż ludzie.

To znaczy, że w kwestii komunikacji interpersonalnej powinniśmy wzorować się na mrówkach? A może jest jeszcze coś, czego moglibyśmy się nauczyć?

Tak, na przykład budowania wielkich aglomeracji miejskich, nie zanieczyszczających środowiska. Wspólnoty mrówcze tworzą takie miasta, że nawet kiedy wyczerpią się zasoby potrzebne do życia, wówczas możliwe będzie przeniesienie tych aglomeracji w inne miejsce.

A jak w ogóle zaczęła się Pana przygoda ze światem mrówek?

Początkowo ten temat wydawał mi się nudny. Ale postawiłem przed sobą wyzwanie: chciałem uczynić go interesującym. Mrówka jest takim zwierzęciem, które nie robi człowiekowi ani dobrze, ani źle. Szkody nie przynoszą, bo nie są nosicielkami żadnych chorób, w przeciwieństwie do komarów. Gdy byłem we Francji, to specjalnie dużo czasu poświęcałem na obserwację takiego osiedla. Chciałem zrozumieć sposób funkcjonowania mrówczego świata.

Mam wrażenie, że ten świat staje się coraz częściej inspiracją dla artystów, pisarzy, producentów filmowych. Wkrótce w kinach będzie miał premierę "Ant-Man". Skąd bierze się taka popularność mrówek w sztuce?

Mrówka to chyba najbardziej rozpowszechnione żyjątko na świecie. Nie ma takiego miejsca na kuli ziemskiej, gdzie mrówek by nie było. A sam fakt, że mrówki potrafią budować miasta, jest dla nas swoistym zaskoczeniem i nas porusza. Większośc żyje w przekonaniu, że tylko człowiek posiada takie umiejętności. W "Ant-Manie" chodzi o coś innego, o skalę. W kinie nie będzie mówić się o inteligencji zbiorowej, a ja właśnie na niej skupiam się w swoich książkach.

Sam fakt powstania takiego filmu może być jednak zaskakujący. Zwykle superbohaterów kojarzymy z mocą, wielkością, siłą. Na czym polega moc mrówek? One przecież są małe.

Tak, bo siłą społeczności mrówczych nie jest muskulatura jednostek ani ich wielkość, ale siłą jest moc komunikacyjna. Tej mocy komunikacyjnej jednostkom ludzkim brak. Weźmy przykład ludzi, którzy nie potrafią się porozumieć, bo mówią w różnych językach. Gdybyśmy byli mrówkami, rozmawialibyśmy ze sobą za pomocą zapachu. Proszę sobie wyobrazić, ile tracimy w procesie, kiedy ja coś pomyślę, zdołam to dobrze lub źle sformułować, co mój odbiorca usłyszy i jeszcze w jaki sposób to zinterpretuje. Sądzę, że tracimy co najmniej 20 proc. treści komunikatu wychodzącego od nadawcy. Problemy występują nawet wtedy, kiedy porozumiewamy się tym samym językiem. Przecież tak dzieje się choćby w małżeństwach, trwałych związkach, nawet jeśli są to związki z czterdziestoletnim stażem. A rodzice? Zapraszają do siebie dorosłego syna lub córkę i zastanawiają się, kogo mają przed sobą. Nie uczą nas tego, jak się komunikować. Uczą nas tylko, żeby się łączyć w pary. I cóż tu się dziwić, że jest tyle problemów natury politycznej? Właśnie dlatego, że ludzie nie potrafią się ze soba porozumieć. Jeżeli dwoje ludzie w ognisku domowym nie może się dogadać, to jak ma być pokój na świecie, w którym żyje siedem miliardów ludzi? Gdybyśmy byli mrówkami, lepiej byśmy się rozumieli.

Chciałabym się jeszcze odnieść do "Szkoły Bogów". Tam też są nawiązania do mrówczego świata. Ale tym razem nie na tym chciałabym się skupić. Główny bohater, Michael Pinson, opowiada o swoich poprzednich wcieleniach. Pan wierzy w reinkarnację?

A pani wierzy?

W reinkarnację - sama nie wiem. Ale na pewno chciałabym, żeby istniało życie po śmierci. Taka wiara nadaje życiu sens.

Jako pisarz nie działam z pozycji człowieka wierzącego, ale badacza. Najważniejsze jest dla mnie stworzenie ciekawej historii, a poprzednie wcielenia Michaela Pinsona nadają jej ramy. Reinkarnacja to idea, która pozwala mi w mniejszym stopniu obawiać się śmierci. W końcu, kiedy przychodzi nam dożyć swoich dni, wiara w reinkarnację to szansa na to, żeby myśleć o śmierci jako o rozpoczęciu nowej gry. Taka perspektywa jest lepsza, bo celem naszego istnienia jest również to, żeby się uczyć i nie popełniać dwa razy tych samych błędów. Ludzie zachowują się dokładnie tak jak uczniowie w szkole. Tyle tylko, że jedni są bardziej pojętni, inni mniej.

W jednej z powieści napisał Pan, że trzeba myśleć inaczej, bo zwyczajne myślenie do niczego nie prowadzi. Zatem jak myśleć i działać, żeby dotrzeć do celu?

Po pierwsze, żeby zacząć inaczej myśleć, trzeba podróżować. Tutaj na przykład, w Polsce, dostrzegam inny sposób myślenia niż we Francji. Po drugie, powinniśmy tak postępować, żeby stawać w sytuacji tego drugie, czyli kładźmy większy nacisk na empatię. Po to, żeby dobrze to czynić, musimy wyłączyć tę maszynę w głowie, która skłania nas do ciągłego osądzania innych ludzi. Gdy byłem w Afryce i badałem populacje mrówcze, mieszkałem wśród mieszkańców plemienia, które miało prymitywny styl życia. Bardzo szybko zdałem sobie sprawę, że po to, by móc z nimi dobrze się porozumiewać, muszę przestać nadawać ich zachowaniom etykietki "dobre", "złe". Wystarczy, że przyjmę ich sposób zachowania i będę postępował tak jak oni. Jest jeszcze inna droga do myślenia inaczej. Załóżmy, że mamy przed sobą wroga. Trzeba wtedy wczuć się w jego tok rozumowania. Tylko wtedy jesteśmy w stanie wygrać. To pojąłem, gdy zacząłem grywać w szachy, czyli jeszcze w dzieciństwie. Mój ojciec uczył mnie, jak grać w szachy. Po to, żeby móc mieć powodzenie w grze, trzeba postawić się w sytuacji przeciwnika i zastanowić się, co zrobilibyśmy na jego miejscu. Dla mężczyzny interesującym sposobem myślenia jest interpretować świat jak kobieta. Dla kobiety fascynujący jest męski punkt widzenia. W "Pamięci Kasandry", jednej z moich książek, znanej na rynku francuskim główną bohaterką jestem ja, wchodzący w skórę kobiety.

Znany austiacki matematyk, Kurt Gödel, powiedział: "Po to, żeby zrozumieć jakiś system, należy się z niego wyabstrachować". I ma absolutną rację. Po to, żeby zrozumieć Francję, trzeba być poza Francją. Po to, żeby zrozumieć ludzkość, trzeba spojrzeć na świat z perspektywy nie-ludzkiej.

To też chyba wymaga pokonania pewnych ograniczeń. W końcu my jako ludzie mamy skłonność do interpretowania.

To nie jest takie trudne. Dlatego też proponuję moim czytelników wyjście poza system, w którym funkcjonują. We Francji, może i nie tylko, pojawiają się pewne trendy w literaturze. Dlatego ja próbuję inaczej.

Kolejną pana fascynacją jest mitologia grecka. Ciekawi mnie, który z bogów Olimpu jest pana ulubionym?

Dionizos. To bóg, którego kojarzymy z pijaństwem, rozpustą i orgią. Ale on po prostu ma złą prasę. Według mnie jest to bóg dowcipu. Przypomina mi hinduskiego Ganesha. Pojął już wszystko i do niczego nie odnosi się na serio.

Czy w kolejnych pana powieściach znów będziemy mieli okazję spotkać Edmunda Wellsa? Z jakimi systemami przyjdzie nam się zmierzyć?

W sumie napisałem 21 książek. Ostatnia pozycja, która ukazała się we Francji to Trylogia Ludzkości. POjawia się w niej wnuk Edmunda Wellsa, David Wells. To jest duża rzecz, trzy tomy po siedemset stron. Dotyczy ona bezpośredniej przyszłości naszego gatunku. Tutaj w Polsce kończę powieść, która ukaże się w październiku. Będzie można w niej zauważyc więcej zacięcia naukowego aniżeli fantastycznego, ale nie chciałbym jeszcze za wiele zdradzać.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

rozmawiała
Kinga Czernichowska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto